5 mitów o lipodemii, które warto obalić

Lipodemia to wciąż mało znana choroba, a wokół niej narosło wiele nieporozumień. Często osoby zmagające się z tym schorzeniem spotykają się z błędnymi przekonaniami, które zamiast pomagać - ranią i utrudniają szukanie wsparcia. Dziś chcę obalić 5 najpopularniejszych mitów o lipodemii.


Mit 1: To tylko nadwaga, wystarczy schudnąć

Prawda: Lipodemia to choroba tkanki tłuszczowej, która nie reaguje na dietę ani ćwiczenia. Mimo odchudzania nogi i inne partie ciała mogą pozostawać opuchnięte i bolesne.


Mit 2: Ból i obrzęk to efekt braku ruchu

Prawda: Ból związany z lipodemią wynika z patologicznych zmian w tkance tłuszczowej i naczyń limfatycznych. Aktywność fizyczna jest ważna, ale nie rozwiązuje przyczyny dolegliwości.



Mit 3: To wina złych nawyków żywieniowych

Prawda: Lipodemia ma podłoże genetyczne i hormonalne. Styl życia nie jest przyczyną choroby, choć zdrowa dieta i aktywność mogą pomóc w poprawie samopoczucia.

  

Mit 4: Każda kobieta z grubszymi nogami ma lipodemię

Prawda: Lipodemia to przewlekła choroba, a nie cecha estetyczna. Charakterystyczna jest symetryczna opuchlizna nóg (czasem ramion), ból, siniaki i trudność w redukcji tkanki tłuszczowej.



Mit 5: Nie ma sensu się diagnozować, bo nie ma leczenia

Prawda: Choć lipodemia jest przewlekła i nie można jej całkowicie wyleczyć, wczesna diagnoza pozwala na wdrożenie terapii łagodzącej objawy i spowalniającej postęp choroby.


Dlaczego warto znać fakty?

Edukacja to pierwszy krok do akceptacji i odpowiedniej pomocy. Jeśli podejrzewasz u siebie lipodemię, nie ignoruj objawów i szukaj wsparcia u specjalistów. 

Kreatywność na Papierze: 7 Technik Journalingu, Które Odblokują Twój Potencjał

Wyobraź sobie poranek, kiedy zamiast przewijać zawartość smartfona, otwierasz pustą kartkę i zaczynasz kreować własny świat. To moment, w którym każda linijka staje się eksploracją nieodkrytych obszarów Twojej wyobraźni. Kreatywność nie musi być czymś zarezerwowanym dla artystów - wystarczy odrobina odwagi, aby sięgnąć po pióro i pozwolić myślom swobodnie płynąć. Journaling to narzędzie, które nie tylko zapisuje Twoje myśli, ale otwiera drzwi do nowych możliwości, inspiracji i wewnętrznego potencjału. W tym wpisie odkryjesz siedem sprawdzonych technik, które pomogą Ci przełamać bariery, odblokować kreatywność i nadać Twoim zapiskom nowy, nieoczekiwany wymiar. Każda metoda to jak mały eksperyment - okazja, by spojrzeć na codzienność z zupełnie innej perspektywy.


1. Wolne Pisanie - Pozwól Słowom Płynąć

Zacznij od prostego ćwiczenia: ustaw timer na 10 minut i pisz bez przerwy, nie zatrzymując się na poprawki ani autocenzurę. Pozwól, aby strumień myśli nagle przelewał się na papier. To doskonały sposób, aby oczyszczać umysł i przełamać blokady twórcze.

2. Mapy Myśli - Rysuj Swoje Pomysły

Wyciągnij kartkę i narysuj centralny punkt - może to być Twoje marzenie, cel lub temat, który chcesz zgłębić. Następnie, rozbuduj mapę, dodając gałęzie z towarzyszącymi myślami, inspiracjami i skojarzeniami. Ta wizualna technika pomaga lepiej zrozumieć zależności między pomysłami i stwarza przestrzeń do twórczych skojarzeń.

3. Collage Journaling - Połącz Słowa i Obrazy

Czasem jedno zdjęcie mówi więcej niż tysiąc słów. Dodaj do swojego dziennika wycinki z magazynów, rysunki, zdjęcia lub nawet drobne doodle. Łączenie słów z obrazem to doskonały sposób na wizualizację swoich marzeń i uczuć, a efekt kreatywnej mozaiki może być naprawdę inspirujący.

4. Listy Cudów - Zapisz, Co Cię Zachwyca

Stwórz listę małych rzeczy, które codziennie dodają blasku Twojemu życiu. Może to być ulubiony zapach, dźwięk, smak, a nawet chwilowa emocja. Prowadzenie takiej listy pomaga docenić codzienne cuda, a jednocześnie otwiera umysł na nowe, kreatywne skojarzenia.

5. Technika Pytań - Pogłębiaj Refleksję

Zadaj sobie kilka głębokich pytań, takich jak: „Co tak naprawdę mnie inspiruje?”, „Jakie historie niesie moje serce?” lub „Jak mogę zmienić swoje życie już dziś?” Odpowiedzi zapisz swobodnie, pozwalając, aby każda myśl prowadziła do kolejnej. Sztuka zadawania pytań to doskonały sposób na otwarcie umysłu i eksplorację własnych pragnień.

6. Dziennik Uczuć – Emocje na Papierze

Czasem warto po prostu wylać swoje uczucia na papier. Opisz, co czujesz - bez owijania w bawełnę, bez oceniania. Takie notatki to nie tylko forma ekspresji, ale też okazja do zrozumienia i przetworzenia emocji, co często prowadzi do nowych, nieoczekiwanych inspiracji.

7. Kreatywne Wyzwania – Zmieniaj Formę i Technikę

Co tydzień wypróbuj coś nowego - napisz dziennik w formie listu do siebie, stwórz wiersz, albo opowiedz historię w formie dialogu. Eksperymentowanie z różnymi stylami pozwala odkrywać, która forma najlepiej rezonuje z Twoją duszą, i sprawia, że każdy zapisową staje się fascynującą przygodą.

Dziennik to przestrzeń bez granic - miejsce, gdzie Twoje marzenia, refleksje i niezliczone myśli mogą nabierać kształtu. Eksperymentuj z powyższymi technikami, próbując raz po raz nowych form wyrazu. Każdy zapis to krok w stronę poznania siebie i odkrycia potencjału, o którym być może nie miałeś wcześniej pojęcia. Pamiętaj, że kreatywność nie zna ograniczeń - wystarczy tylko odrobina odwagi, aby każdy dzień stał się Twoim osobistym arcydziełem.

Wyciągnij pióro i pozwól, by kreatywność zaczęła mówić własnym językiem. Podziel się w komentarzach swoimi doświadczeniami i odkryciami - kto wie, może to właśnie Twoja historia zainspiruje kogoś innego do rozpoczęcia własnej przygody z journalingiem?

Czas na eksperymenty na papierze. Czas odkryć nowe źródła kreatywności!

„Dobry człowiek” – kiedy tytuł brzmi zbyt niewinnie

Są książki, które czytasz dla czystej rozrywki. A są takie, które niepostrzeżenie wyciągają cię z fotela i każą wstrzymać oddech, bo nie wiesz, co za chwilę się wydarzy. „Dobry człowiek” Mariusza Kaniosa właśnie tak działa. Nie będę zdradzać fabuły, bo u Kaniosa połowa frajdy to odkrywanie, że to, co wydaje się oczywiste, po kilku stronach wywraca się do góry nogami. Ale powiem tyle: to trzeci tom i widać, że autor zna swoich bohaterów tak dobrze, że mógłby z nimi pić poranną kawę.

Tu nie ma przypadkowych tropów ani szczęścia w stylu „a tu nagle znalazłem dowód pod kanapą”. Bohater nie odpuszcza, dopóki nie doprowadzi sprawy do końca. Czasem wygląda to jak działanie wbrew logice, ale właśnie to nadaje mu ludzkiego wymiaru. Najbardziej wciąga to, że „Dobry człowiek” pokazuje, jak cienka jest granica między wymierzaniem sprawiedliwości a osobistą obsesją. Czytasz i nagle orientujesz się, że kibicujesz wyborom, które wcale nie są krystaliczne moralnie. To ten moment, gdy w zwykły dzień nagle odkrywasz w sobie pragnienie zemsty - choć wiesz, że to nie skończy się dobrze.

Podoba mi się, że Kanios nie idzie w przesadny dramat ani moralizatorstwo. Dostajemy historię, w której napięcie rośnie z każdą stroną, a zakończenie… no cóż, zostawi cię z uczuciem lekkiego niedosytu i pytaniem: „To już?!”.

„Dobry człowiek” to książka dla tych, którzy lubią kryminały inteligentne, trochę mroczne, ale podszyte tym, co najgorsze i najlepsze w człowieku. Po lekturze miałam ochotę zacząć całą serię od początku.

Tego nie widać na pierwszy rzut oka – moja historia z lipodemią

Jeszcze kilka dni temu myślałam, że po prostu taka już jestem. Grubsze nogi, których nic nie rusza, siniaki nie wiadomo skąd, ból, zmęczenie i wieczorna opuchlizna. I ciągłe poczucie, że coś jest ze mną nie tak. Nie raz słyszałam: „Wystarczy trochę schudnąć”; „Ruszaj się więcej”; „To genetyka, nic z tym nie zrobisz”; „Każda kobieta ma takie nogi”. I wiesz co? Uwierzyłam. A potem zobaczyłam zdjęcia. 


Zupełnie przypadkiem trafiłam na zdjęcia kobiet z lipodemią – przewlekłą chorobą tkanki tłuszczowej. I… zamarłam. Bo na tych zdjęciach zobaczyłam siebie. Objawy, które zawsze wydawały mi się „normalne” albo „moją winą”, nagle miały nazwę. Wszystko zaczęło układać się w całość:
  • Symetrycznie grubsze nogi, niepasujące do reszty ciała
  • Ból i uczucie ciężkości

  • Tkanka tłuszczowa, która nie reaguje na dietę ani ruch

  • Siniaki od niczego

  • Opuchlizna wieczorem

I wtedy dotarło do mnie coś ważnego. Tonie jest moja wina. Nie jestem leniwa. Nie jem za dużo. Nie przesadzam. Po prostu mam lipodemię.

Z jednej strony poczułam ulgę – że w końcu wiem, że to coś ma nazwę, że nie jestem jedyna.
Z drugiej - strach. Co teraz? Jak się leczy? Czy da się to zatrzymać? Ale wiesz co? Najważniejsze, że już wiem. Bo niewiedza boli najbardziej.

Dziś jestem dopiero na początku tej drogi. Uczę się, szukam rzetelnych informacji, czytam historie innych kobiet. I chcę się tym dzielić - tutaj, na blogu, na Instagramie, na Facebooku.

Może ktoś z Was zobaczy siebie w tym, co piszę. Może ktoś przeczyta i pierwszy raz pomyśli: hej, to nie musi być tylko moja wina. A może któraś z Was już przez to przeszła i będzie dla mnie wsparciem?

Jeśli podejrzewasz u siebie lipodemię – zostań tu, będę się dzielić wszystkim, co odkrywam.
Jeśli nie masz pojęcia, o czym piszę – tym bardziej warto zostać. Bo może ktoś z Twoich bliskich to właśnie przeżywa.

A Ty? Znasz swoje ciało na tyle, żeby powiedzieć, co jest „normalne”, a co nie? Zatrzymujesz się czasem, żeby siebie posłuchać?

W kolejnym wpisie opowiem, czym dokładnie jest lipodemia, jak ją rozpoznać i dlaczego tak wiele kobiet przez lata nie ma pojęcia, że choruje.

Do zobaczenia - Sunflower 

Magnez, sód i wapń – czyli jak nie zwariować na keto po pięćdziesiątce

Kiedy zaczęłam keto, sądziłam, że największym wrogiem będzie sernik bez cukru i tęsknota za chlebem. A tu niespodzianka – walka toczy się o... elektrolity. Mam 54 lata. Przeszłam swoje – i życiowo, i zdrowotnie. Depresję mam na koncie (zaliczoną i zaleczoną). Teraz walczę o dobrą formę, święty spokój i zero skurczy łydek o 3 w nocy. Dlatego dziś bez ściemy – co biorę, po co, w jakiej formie i dlaczego akurat to działa.


1. Magnez – mój wieczorny anioł stróż

Na keto magnez ucieka z organizmu jak facet z odpowiedzialności. Więc trzeba go łapać i uzupełniać.
Glicynian – to mój hit. Wycisza, rozluźnia, pomaga zasnąć bez walenia głową w poduszkę. Wieczorem biorę dwie kapsułki i idę spać jak człowiek, nie jak zombie z Netflixa.
 
2. Sód i spółka – elektrolity, które ratują dzień

Na keto spada insulina, nerki wyrzucają wodę, z wodą lecą elektrolity i człowiek leży jak flak. Dlatego codziennie: miarka proszku Aliness do wody. Bez cukru, bez dziadostwa. Czasem saszetka Osmozy w torebce, bo wiadomo – życie w ruchu. Serio, to jak ładowarka dla ciała. Z rana piję i czuję, że mogę ogarnąć cały świat (albo przynajmniej zakupy w Biedronce).

3. Wapń z witaminą D3 i K2 – kości też mają swoje potrzeby

Nie jestem już nastolatką, więc stawy i kości traktuję poważnie. Szczególnie że na keto wapń potrafi się rozregulować. Biorę cytrynian wapnia z D3 i K2 – wszystko razem, żeby nie robić doktoratu z suplementacji. Po prostu: dwie kapsułki z obiadem i mam temat z głowy. Moje kości są mi wdzięczne. I kolana też.

Dodatki z wyższej półki (czytaj: z rozsądku)
  • Ashwagandha – na stres, na ludzi i na poniedziałki.

  • Omega-3 – dla mózgu i nastroju, żeby nie być potworem w kapciach.

  • Witamina D3 – bo słońce czasem się chowa, a ja nie chcę się chować razem z nim.

Zrobiłam sobie grafikę na telefon. Jeśli chcesz, znajdziesz ją w moich mediach społecznościowych. Albo daj znać – podeślę. Bo wiecie co? Nie chcę już tylko przetrwać. Chcę żyć – dobrze, świadomie i... bez skurczu w łydce.

A Ty? Co suplementujesz po 50-tce? Masz swoje patenty na keto i pogodę ducha? Daj znać w komentarzu albo na moim Instagramie @sunflower_umnienawsi

#keto #suplementacja #kobieta50plus #sunflowerblog #życiebezściemy #świadomaopieka 

Sierpniowe tematy do journalingu – pisz, by usłyszeć siebie

Sierpień to taki miesiąc na pograniczu. Lato jeszcze trwa, ale poranki już pachną jesienią. To dobry czas, żeby zatrzymać się na chwilę i zajrzeć w siebie. Poniżej podrzucam Ci 31 tematów do journalingu - możesz pisać codziennie, raz w tygodniu albo wtedy, gdy coś w Tobie szepnie: "zatrzymaj się". Nie musisz mieć pięknego notesu. Nie musisz mieć idealnego nastroju. Wystarczy, że masz siebie.


Tematy do journalingu – sierpień 2025
  1. Czego potrzebuję od sierpnia?

  2. Co w lipcu mnie zaskoczyło?

  3. Moja ulubiona letnia chwila z dzieciństwa.

  4. Jak dbam o swoje ciało w upalne dni?

  5. Co mnie ostatnio ucieszyło bardziej, niż się spodziewałam?

  6. Moja relacja z odpoczynkiem – jaka jest naprawdę?

  7. 5 rzeczy, które sprawiają, że czuję się sobą.

  8. Kiedy ostatni raz poczułam się lekko?

  9. Co chcę zostawić za sobą przed jesienią?

  10. Czego się boję, ale chcę spróbować?

  11. Moja codzienność – jaka jest, a jaka bym chciała, żeby była?

  12. Co robię tylko latem?

  13. Jakie dźwięki kojarzą mi się z sierpniem?

  14. Miejsce, do którego chcę wracać – i dlaczego.

  15. Moje emocje w skali pogody – dziś jestem jak…

  16. Komu chciałabym coś powiedzieć, ale wciąż milczę?

  17. Co daje mi poczucie bezpieczeństwa?

  18. Małe rzeczy, które ostatnio doceniłam.

  19. Czego potrzebuje moja dusza?

  20. Moja definicja wolności.

  21. Jak wyglądałby mój idealny dzień?

  22. Czego uczy mnie cisza?

  23. Co w sobie lubię, choć kiedyś to ukrywałam?

  24. Jakie mam dziś potrzeby – emocjonalne, fizyczne, duchowe?

  25. Gdybym mogła coś sobie obiecać – co by to było?

  26. Co mnie ostatnio rozczarowało – i co z tym zrobiłam?

  27. Moja relacja z naturą – jak ją pielęgnuję?

  28. Jakie myśli noszę codziennie, choć już mi nie służą?

  29. Co mnie koi?

  30. Kim byłam rok temu, a kim jestem dziś?

  31. Czego chcę od września?

Możesz pisać jednym zdaniem. Możesz napisać list, modlitwę, skargę do nieba albo wiersz. Możesz też po prostu usiąść z herbatą i pomyśleć nad pytaniem. Nie chodzi o formę. Chodzi o spotkanie ze sobą. Jeśli któryś temat szczególnie Cię poruszy – podziel się nim w komentarzu lub w wiadomości. Będzie mi miło wiedzieć, że piszemy razem.

To nie zło mnie przestraszyło. Tylko to, że wygląda znajomo.

Nie wiem, czy to kwestia fabuły, głosu lektora, czy może mojego nastroju. Ale drugi tom Mariusza Kaniosa wszedł mi pod skórę. Tak bez uprzedzenia. I został tam na dłużej, jak zapach dymu po ognisku. Nie miałam planu na tę książkę. Po prostu kliknęłam „play”, zrobiłam herbatę i zaczęłam słuchać. Wydawało mi się, że po pierwszej części wiem, czego się spodziewać. Otóż – nie wiedziałam nic. Bo „Karty zła” to już nie rozmowa o sumieniu. To partia pokera z czymś, co wcale nie wygląda jak potwór.

Wciąga... ale nie tak, jak myślisz

To nie akcja trzymała mnie przy tej historii. To to dziwne uczucie, że gdzieś już to słyszałam. Że takie rzeczy nie dzieją się tylko w książkach. Że zło nie zawsze robi dźwięk. Czasem siedzi cicho. Czasem się uśmiecha. Czasem pyta, czy chcesz jeszcze herbaty.

Każdy nosi jakieś karty

I ja swoje też mam. Może nie są aż tak brudne, ale czy na pewno czyste? To jest ten typ książki, po której zaczynasz się zastanawiać, czy przypadkiem nie przegapiłaś jakiegoś ważnego ruchu. I czy czasem nie grałaś w cudzej grze, nie znając stawki.

To nie jest książka, którą się kończy

To jest książka, którą się nosi. W emocjach, w pytaniach, w tym „co by było, gdyby…”. Nie mam ochoty pisać, że to dobra powieść. Mam tylko potrzebę powiedzieć, że czuję się po niej trochę mniej naiwna. I że to chyba dobrze.

Czarna Porzeczka – Słodko-Kwaśny Skarb Natury, który Odmieni Twoją Kuchnię!

Wyobraź sobie eksplozję intensywnego smaku, który w jednej małej porzeczce kryje moc nie do przecenienia. Czarna porzeczka to prawdziwy dar natury – soczysta, lekko cierpka, a jednocześnie słodkość jej miąższu sprawia, że staje się niezastąpionym składnikiem nie tylko w deserach, ale i w daniach wykwintnych. Już od pierwszego kęsa poczujesz, że to owoc z historią, którym trudno się nie zauroczyć. Jej niebanalny charakter, pełen aromatów, pobudza apetyt i jednocześnie kusi bogactwem zdrowotnych właściwości. Wyrusz ze mną w kulinarną podróż, by poznać tę małą, ale jakże potężną niespodziankę, która od lat króluje na stołach mistrzów kuchni i entuzjastów zdrowego stylu życia.

Bogactwo zdrowia ukryte w małej porzeczce. Czarna porzeczka to prawdziwa bomba witaminowa. Obfituje w witaminę C – składnik niezbędny do budowy odporności, a także witaminy A i E, które dbają o zdrową skórę oraz wzrok. Dodatkowo jej falujące zaokrąglone antyoksydanty pomagają neutralizować wolne rodniki, wspierając walkę z procesami starzenia i dbając o kondycję organizmu. Nie możemy zapomnieć o błonniku, który reguluje trawienie, czyniąc z czarnej porzeczki prawdziwą sprzymierzeńczynię Twojego układu pokarmowego. To właśnie dzięki temu zestawowi składników owoc staje się nie tylko pyszną przekąską, ale i naturalnym wspieraczem zdrowia w codziennej diecie.

Kulinarne zastosowania – od tradycji po nowoczesność. W kuchni czarna porzeczka odnajduje swoje miejsce na wiele sposobów. Mistrzowie kulinarnych eksperymentów doceniają ją zarówno w wersji surowej, jak i gotowanej. Możesz dodać ją do lekkich sałatek, gdzie kwaśność owocu kontrastuje z delikatnymi listkami zieleni, lub wykorzystać do wyrazistych sosów, które idealnie komponują się z daniami mięsnymi, na przykład z kaczką czy dziczyzną. Z czarnej porzeczki powstają również wyśmienite konfitury, kompoty oraz orzeźwiające napoje, które odświeżą każde popołudnie. Nie brakuje co prawda klasycznych przepisów, ale coraz częściej kucharze eksperymentują, tworząc nietypowe desery i dania fusion, które harmonijnie łączą tradycję z nowoczesnością. Każdy, kto pragnie nadać swoim potrawom niebanalnego charakteru, znajdzie w czarnej porzeczce źródło inspiracji, która nie tylko zaskoczy smakiem, ale i doda energii.

Odważ się odkryć moc natury! Teraz, gdy już przekonałeś się o niezwykłych właściwościach czarnej porzeczki, nie ma lepszego momentu, by dać się ponieść kulinarnym eksperymentom. Spróbuj dodać ją do swoich ulubionych dań, odkryj nowe połączenia smakowe i pozwól, aby natura wprowadziła odrobinę magii do Twojej kuchni. Pamiętaj, że każdy nowy przepis to okazja, aby dbać o zdrowie, celebrując życie w najczystszej, smakowitej formie. Odważ się, eksperymentuj, a czarna porzeczka z pewnością wynagrodzi Twoją kreatywność niepowtarzalnym aromatem i dynamiką smaku. Smacznego i na zdrowie!

Zanim świat się obudzi – moje 5 minut dla siebie

Kiedyś zaczynałam dzień od Facebooka. Budzik dzwonił, a ja z zamkniętym jeszcze okiem już sprawdzałam powiadomienia. Ktoś wrzucił zdjęcie śniadania, ktoś inny pisał o życiu, którego nie miałam. I zanim się obejrzałam – dzień nie był już mój.

Dziś… zanim ktokolwiek napisze, zanim świat się w ogóle rozkręci – ja mam swoje pięć minut. Tylko dla siebie. W ciszy, z kubkiem kawy na balkonie i widokiem przez okno, który nigdy nie ma filtra.


Moje poranne rytuały:
  1. Kubek kawy bez telefonu. To moja pierwsza modlitwa. Nie patrzę w ekran. Patrzę w parującą filiżankę.

  2. 3 linijki w zeszycie:

    • Dziś chcę...

    • Jestem wdzięczna za...

    • Jedna dobra myśl na start

  3. Balkon. Natura. Oddech. Czasem 5 minut patrzenia na niebo wystarcza, żeby przypomnieć sobie, że świat nie kręci się wokół powiadomień.

  4. Plan z dystansem. Nie „muszę zrobić wszystko”. Muszę... wziąć siebie pod uwagę.

Co to zmienia?
  • Zaczynam dzień jako JA, nie jako trybik.

  • Moje myśli nie są cudze. Są moje.

  • Jestem spokojniejsza, mniej impulsywna.

  • Mam więcej energii – paradoksalnie przez zwolnienie.

Jeśli chcesz też spróbować, zacznij od tego:
  • Nie dotykaj telefonu przez pierwsze 15 minut po przebudzeniu.

  • Wypij coś ciepłego bez żadnych rozpraszaczy.

  • Zrób jeden głęboki wdech przy otwartym oknie.

  • Zapisz choć jedno zdanie: „Dziś chcę…”

  • I przypomnij sobie: to Twój dzień. Nie ich.

Dom nie musi mieć ścian. Dom może zaczynać się od poranka, który nie boli.

Nie musisz mieć wszystkiego poukładanego. Wystarczy jeden kubek ciszy, jedno spojrzenie przez okno, jedno „Dziś chcę...” zapisane dla siebie.

Niech poranki będą Twoim nowym domem.

Dziennik Marzeń: Jak Zapisy Pomagają Realizować Najskrytsze Cele

Czy kiedykolwiek miałeś wrażenie, że Twoje marzenia, choć piękne, pozostają tylko mglistą wizją, niedotykalną i niemal nierealną? Dziennik marzeń to narzędzie, które przemienia te ulotne fantazje w konkretne, namacalne cele. To miejsce, gdzie słowa nabierają mocy, a papier staje się przestrzenią twórczą, która kształtuje Twoją przyszłość.

W codziennym zgiełku życia często zapominamy o tym, jak niezwykle ważne są nasze marzenia. To one napędzają nas do działania, dają siłę w trudnych chwilach i inspirują do przekraczania własnych ograniczeń. Pisząc o swoich marzeniach, nadajesz im strukturę i przyporządkowujesz im konkretne cele. Każdy zapis staje się krokiem na drodze do ich realizacji. To trochę jak budowanie mostu między tym, co jest, a tym, co może być - mostu, który prowadzi bezpośrednio do Twojej wymarzonej przyszłości.

Jak Rozpocząć Swój Dziennik Marzeń?

Rozpoczęcie przygody z dziennikiem marzeń nie wymaga wielkich ceremonii ani skomplikowanych technik. Wystarczy kilka prostych kroków, by nadać kierunek swoim pragnieniom:

  • Znajdź swój spokojny kąt: Wybierz miejsce, gdzie możesz usłyszeć własne myśli. To może być ulubiony fotel przy oknie lub zaciszny zakątek w Twoim ogrodzie.

  • Zacznij od wizualizacji: Wyobraź sobie bez przeszkód, jak wygląda życie, o jakim zawsze marzyłeś. Pozwól, aby obrazy, emocje i dźwięki z tego snu stały się inspiracją do Twoich notatek.

  • Ustal cele i terminy: Spisz swoje marzenia, a obok nich zapisz realne cele, które Cię do nich przybliżą. Może to być lista małych kroków lub harmonogram, który pomoże Ci systematycznie dążyć do upragnionych zmian.

  • Uwolnij kreatywność: Nie ograniczaj się tylko do słów - używaj kolorowych długopisów, rysunków, kolaży. Twoje notatki mają być odbiciem Twojej duszy, pełnym pasji i unikalności.

Pamiętaj, że dziennik marzeń to przede wszystkim przestrzeń autentyczności. To intymny zapis Twoich pragnień, w którym nie ma miejsca na osądzanie ani autocenzurę. Każdy wpis to jak mały krok ku lepszemu, pełniejszemu życiu.

Każdy zapisany cel, każda wypisana myśl ma moc, by wpłynąć na Twoje życie. Regularne powracanie do dziennika marzeń pozwala nie tylko śledzić postępy, ale też przypominać sobie, dlaczego warto dążyć do zmian. To swoisty kompas, który w chwilach zwątpienia wskazuje kierunek do spełnienia i daje siłę, by walczyć o swoje marzenia. Z czasem zauważysz, że te zapiski nie są jedynie słowami - to manifestacja Twojej wewnętrznej determinacji, paliwo, które napędza każdy kolejny dzień.

Niech dziennik marzeń stanie się Twoim codziennym rytuałem, przestrzenią, w której Twoje marzenia przybierają konkretny kształt i zaczynają kreować przyszłość. Daj sobie szansę na odkrycie, jak potężną moc mają zapisane słowa - mogą przekształcić Twoje życie, przekształcić marzenia w działanie i marzenie w rzeczywistość. Wyciągnij pióro, otwórz pierwszą kartkę i zanurz się w świat, gdzie każda linijka przybliża Cię do upragnionych celów. Twoja przyszłość czeka, byś ją stworzył!

Podziel się swoimi doświadczeniami w komentarzach - jakie marzenia zapisałeś już na papierze i jak wpływają one na Twoje życie? Niech Twoja historia stanie się inspiracją dla innych, którzy również pragną zmienić marzenia w rzeczywistość.

Czas na działanie. Czas na pisanie. Czas na Twoje marzenia! 

Nie wiem, co bardziej mnie poruszyło – trup, ksiądz czy ja sama? - Mariusz Kanios "Uczynkiem i zaniedbaniem"

To nie będzie recenzja. Bo nie jestem recenzentką. To będzie coś o mnie. O książce, która nie krzyczała, tylko szeptała. O tej pierwszej części, „Uczynkiem i zaniedbaniem”, którą skończyłam i… poczułam coś dziwnego. Nie wiem, czego się spodziewałam, sięgając po książkę, w której trup leży obok koloratki. Może szybkiej akcji, może sensacji. Może detektywa w sutannie jak z filmów klasy B. A dostałam… pytanie. I to takie, które długo nie daje spokoju.


Nie „kto zabił?”, tylko:
„A ty co zrobiłaś, gdy mogłaś coś zrobić?”
I ja wtedy zamilkłam.

Czytałam i co chwila łapałam się na tym, że nie jestem już w tej historii - tylko obok siebie.
Obok tej kobiety, którą byłam, gdy coś przemilczałam.
Obok tej dziewczyny, która wolała nie wtrącać się, nie pytać, nie widzieć.
Bo przecież nie moje. Bo po co się mieszać. Bo i tak nikt nie słucha.

A potem przychodzi ta książka i mówi:
„To też jest wybór.”

No to sobie usiadłam.
To książka, której nie przegadujesz.

Nie zamyka się jej i nie mówi: „Dobra, teraz coś lżejszego”.
Nie.
Bo to nie chodzi o fabułę (choć świetna). Ani o bohatera (choć nieoczywisty).
Tu chodzi o to wszystko, co zostaje, jak już przewrócisz ostatnią stronę.

Nie chcę Wam mówić, że „polecam” - bo to nie pasta do zębów.
Chcę tylko powiedzieć, że jeśli jesteście gotowi na spotkanie z własnym sumieniem, to może to jest właśnie ten moment.

Nie wiem, co zrobiła ze mną ta książka.
Ale na pewno nie zostawiła mnie taką samą.

Kiedyś miałam dom. Dziś mam siebie

Kiedyś miałam dom. Nie chodzi mi o budynek z numerem, płotem i listą rzeczy do zrobienia na wiosnę.
Miałam DOM – z zapachem ciasta, z obrusami, z hałasem dzieci, z moją ukochaną kuchnią i marzeniami w szufladzie. Z wakacyjnym rozgardiaszem, z przyjazną codziennością i planami „na zawsze”. Tylko że „na zawsze” skończyło się bardzo szybko.

Nie chcę opisywać szczegółów. To nie jest blog o zemście, o rozliczeniach, o dramatyzowaniu.
Ale zdrada boli tak, że pęka świat.
A kiedy ktoś, komu ufałaś najbardziej, nagle usuwa Cię ze swojego życia zostajesz z pustką, której nie da się opisać.

Pamiętam dzień, w którym się wyprowadziłam.
Nie miałam gdzie wrócić, nie miałam już nikogo.
Byłam obcą we własnej historii.
I w tamtym momencie – przestałam istnieć. Tak mi się wydawało.

Dwa lata walczyłam z ciemnością.
Nie z depresją, tylko z codziennym wstawaniem z łóżka.
Nie z lękiem, tylko z pytaniem: „Po co?”
Nie z samotnością, tylko z tym, że nie byłam już potrzebna nikomu.

Dziś… nie mam tamtego domu.
Nie mam ogrodu, nie mam rodzinnych świąt, nie mam rodziny.

Ale mam siebie.
Nie wiem, kiedy się odbudowałam. Nie było spektakularnego momentu.
Były ciche poranki.
Jedna dobra książka.
Jedno uśmiechnięte zdjęcie.
Pierwsze wyjście bez potrzeby chowania się przed ludźmi.
Jedna ciepła myśl o sobie – po bardzo długim czasie.

Zamieszkałam w Piastowie. W miejscu, gdzie nikt mnie nie znał.
Zaczęłam żyć po swojemu. Małymi krokami.
I choć nie mam już starego życia – to to, co mam, jest moje. Prawdziwe.
I czasem w tej małej kuchni, pijąc kawę o 6:00 rano, uświadamiam sobie…
Że wróciłam do domu.
Tylko on teraz jest we mnie.

Nie wiem, kto to czyta.

Nie wiem, czy jesteś w punkcie, gdzie wszystko się wali – czy może już się podniosłaś.
Ale jeśli choć raz płakałaś nad straconą wersją siebie – ten wpis jest dla Ciebie.

Nie wszystko da się naprawić.
Ale wszystko można przeżyć.
I zbudować od nowa.
Od siebie. Od wewnątrz.

Dom to nie mąż.
Dom to nie dzieci, kredyt, kaloryfer i ściany.
Dom to miejsce, w którym możesz wreszcie oddychać bez udawania.

Ten post jest dla wszystkich, którzy też zaczęli od zera.

Napisz słowo. Serce. Kropkę. Nie musisz się tłumaczyć.
Ja wiem, że jesteś.
I to już bardzo dużo.

Podziel się tym wpisem, jeśli kogoś poruszył.

Jeśli też odbudowujesz się z kawałków – nie jesteś sama.

Lipiec Pełen Świadomości: 31 Pomysłów na Letni Journaling

Lato w pełni, a każdy dzień pachnie przygodą i zachwytem. Lipiec to ten magiczny moment w roku, kiedy czas zdaje się płynąć wolniej, a my mamy okazję zatrzymać się, odetchnąć głęboko i... zapisać to, co najcenniejsze. To miesiąc promieni słońca na twarzy, rozmów do późna i drobnych cudów codzienności, które łatwo przeoczyć, jeśli nie damy im miejsca. Dziennik może stać się Twoją wakacyjną mapą – prowadzącą do spokoju, wdzięczności i większej świadomości siebie. Przygotowałam dla Ciebie 31 tematów na lipcowy journaling – lekkich, pełnych letniej energii i refleksji, które pomagają zatrzymać to, co ulotne. Chwyć za pióro – bo pisanie w lipcu to nie zadanie, ale przyjemność. 


1 lipca – Letni restart: Co chciał(a)byś puścić wolno, a czemu zrobić miejsce w nowym miesiącu? 

2 lipca – Wakacyjna lista marzeń: Spisz, co chciał(a)byś przeżyć tego lata – od drobnych przyjemności po większe przygody. 

3 lipca – Smak dzieciństwa: Jaki smak kojarzy Ci się z dzieciństwem? Co wywołuje w Tobie nostalgię? 

4 lipca – Czas offline: Jakie korzyści daje Ci odcięcie się od technologii choćby na godzinę dziennie? 

5 lipca – Najlepsza wersja mnie: Kim jestem, gdy czuję się w pełni sobą? 

6 lipca – Ruch, który uwalnia: Jaki sposób aktywności przynosi Ci radość i lekkość? 

7 lipca – Dźwięki lata: Jakie dźwięki niosą ze sobą Twoje letnie wspomnienia? 

8 lipca – Twój dzień idealny: Gdybyś mógł/mogła zaplanować perfekcyjny wakacyjny dzień – jak by wyglądał? 

9 lipca – Małe rytuały, wielka różnica: Jakie drobne rytuały pomagają Ci zachować spokój i równowagę? 

10 lipca – Zapach, który przenosi: Opisz zapach, który natychmiast poprawia Ci nastrój. 

11 lipca – Spacer z uważnością: Co zauważasz, gdy spacerujesz bez celu, ale z otwartym sercem? 

12 lipca – Słoneczny cytat dnia: Znajdź zdanie, które dodaje Ci dziś skrzydeł. 

13 lipca – Letni unplugged: Co daje Ci prawdziwy reset? 

14 lipca – Tylko dla mnie: Zrób (i opisz) coś wyłącznie dla siebie – bez poczucia winy, bez planu. 

15 lipca – Letnia lista wdzięczności: Za co jesteś dziś wdzięczna/y, tu i teraz? 

16 lipca – Skok w nieznane: Kiedy ostatnio zrobiłaś/eś coś po raz pierwszy? 

17 lipca – Natura jako nauczycielka: Czego uczysz się, patrząc na drzewa, niebo, jezioro? 

18 lipca – Zatrzymaj kadr: Opisz moment z dziś, który chciał(a)byś zatrzymać na zawsze. 

19 lipca – Mój dzień offline: Zapisz, jak czujesz się po dniu bez ekranu. 

20 lipca – Sekretne miejsce: Opisz swoje wymarzone miejsce odpoczynku – prawdziwe lub z wyobraźni. 

21 lipca – List do lata: Napisz do niego, jak do starego przyjaciela. 

22 lipca – Letnie “tak” i “nie”: Za czym chcesz iść, a czemu z serca mówisz “nie”? 

23 lipca – O czym marzysz dziś? Bez ograniczeń, bez planowania – napisz. 

24 lipca – Najpiękniejszy komplement, jaki słyszałem/am: Jak wpłynął na Twój dzień, postrzeganie siebie? 

25 lipca – Słońce w środku: Co sprawia, że świecisz – bez względu na pogodę? 

26 lipca – Spacer myśli: Pozwól sobie pisać bez celu, swobodnie – co wypłynie z Twojej głowy dziś?

27 lipca – Letnia odwaga: Opisz sytuację, w której był(a)eś odważny/a. 

28 lipca – Radość z prostoty: Co dziś było piękne, choć całkiem zwyczajne? 

29 lipca – Chwile bez planu: Co się dzieje, gdy porzucasz grafik i po prostu jesteś? 

30 lipca – Twoje słowo miesiąca: Jakie jedno słowo oddaje Twój lipiec? 

31 lipca – Co zabierasz ze sobą dalej: Jakie myśli, emocje, lekcje chcesz zabrać z lipca w kolejne dni?

Lipcowe dni mają swój niespieszny rytm – są jak fale, które najpierw rozbiegają się po brzegu, a potem cichną w złotej ciszy zachodu słońca. Journaling w tym czasie to nie obowiązek, ale zaproszenie. Do siebie. Do swojej historii. Do uważnego życia.

Pozwól sobie na ten codzienny moment – niech Twoje słowa stają się miejscem, w którym świat przestaje pędzić, a Ty możesz po prostu być. A jeśli chcesz, podziel się w komentarzu ulubionym tematem z listy lub własną propozycją – razem twórzmy przestrzeń, w której inspiracja krąży jak letni wiatr. Słońce, słowa i Ty – oto idealne trio na piękny lipiec.

Syrop z pędów sosny – domowe lekarstwo z lasu (do zapamiętania na wiosnę)

Są tacy, co z lasu wynoszą grzyby. Są też tacy, co wynoszą... lekarstwa. Mówię oczywiście o syropie z młodych pędów sosny – zielonej miksturze, która od pokoleń stoi w spiżarniach, gotowa ratować nas przy pierwszym kaszlnięciu. Jeśli jesteś szybka i mieszkasz w chłodniejszym regionie – może jeszcze coś zerwiesz. Ale dla większości z nas sezon już się kończy. Dlatego ten wpis – ku pamięci. Na przyszłą wiosnę. Zapisz, udostępnij, wróć w kwietniu. Bo wtedy las pachnie lekarstwem.

Co zbieramy?
– Młode, jasnozielone pędy sosny (najlepiej do 10 cm długości, w kwietniu-maju)
– Zbieraj z umiarem – po kilka z jednego drzewa.

Co robimy potem?
– Warstwowo układamy pędy w słoiku, przesypując cukrem (albo miodem)
– Zakręcamy, zostawiamy na słońcu na 2–3 tygodnie
– Co jakiś czas potrząsamy (delikatnie, nie jak shake’a)
– Po tym czasie przecedzamy i przelewamy do buteleczek

Trzymamy w chłodnym miejscu.

Warto mieć w domu. Zwłaszcza jesienią, kiedy kaszel łapie szybciej niż autobus. 

Małe rzeczy, które mnie uratowały

Są takie dni, kiedy życie wali się na głowę. A potem jeszcze pada deszcz i nie masz parasola. A potem rozlewasz herbatę. Na biały obrus. I na nowy zeszyt. A kot przewraca kwiatek. Ziemia wszędzie. Znasz to?

Znam aż za dobrze.

Ale dzisiaj nie będzie o tym, co się wali, tylko o tym, co mnie po cichu poskładało do kupy. Kawałek po kawałku. Bo nie superbohaterowie, nie terapia (choć polecam!), nie olśnienia. Tylko... małe rzeczy. Te najmniejsze. Te, które łatwo przeoczyć, gdy goni się za „wielkim szczęściem”.

Co mnie uratowało?

🌻 Ciepła herbata z cytryną i miodem – najlepiej pita z wielkiego kubka w za dużym swetrze. Czasem z psem pod nogami. Czasem sama. Ale zawsze z ulgą.
🌻 Światło świec – nie te drogie z sieciówek. Takie zwykłe, z Biedronki. Rozpalone bez okazji.
🌻 Muzyka z lat 90. – nie wiem, co to za magia, ale jak tylko puściłam Ace of Base, coś się we mnie uśmiechnęło.
🌻 Zeszyt i długopis – bez ciśnienia. Po prostu, żeby zapisać, co boli, a potem... co przestało.
🌻 Poranne spacery po Piastowie – nie żeby to była Toskania. Ale jak słońce świeci między drzewami, ptaki drą się jak opętane, a ja mam termos z kawą... to czuję, że żyję.
🌻 Plotka z sąsiadką – krótka, przez płot. Niby nic, a jednak: „Pani Izo, pani wygląda dziś jak wiosna!”. I już dzień lepszy.
🌻 Mem o kocie – serio. Czasem jedno głupie zdjęcie kota potrafiło odciągnąć moje myśli od czarnych dziur w duszy.

Nie było żadnej rewolucji. Były małe kroki. Codzienność, która – zamiast przytłaczać – zaczęła mnie trzymać na powierzchni.
A może to właśnie jest prawdziwy cud?

A Ty? Masz swoje małe rzeczy, które Cię ratują?
Napisz. Chętnie poczytam.

Wasza
Sunflower 🌻

Nie jestem już tą samą kobietą. I dobrze

Cztery lata temu moje życie się rozpadło. Z dnia na dzień straciłam wszystko, co uważałam za swoje: dom, rodzinę, codzienność, która była moją rutyną i schronieniem. Zostałam sama. Bez planu, bez sił, bez nadziei. Depresja nie przyszła nagle. Przyszła cicho. Codziennie trochę mniej chciało mi się wstać. Trochę dłużej gapiłam się w telefon. Trochę głębiej uciekałam w cudze życie, bo moje bolało za bardzo. Scrollowanie stało się jak bandaż – tani, chwilowy, bez leczenia.

Ale w pewnym momencie ten mechanizm się wyczerpał. Scrollowanie nie koiło już niczego. Przeciwnie – po każdej godzinie w telefonie było tylko bardziej pusto. Więcej porównań. Więcej „dlaczego nie ja”. Więcej ciszy po zgaszeniu ekranu.

I wtedy – zupełnie nie heroicznym gestem, tylko małym zmęczonym ruchem – zaczęłam patrzeć.

Nie na idealne zdjęcia innych. Na świat wokół. Na to, co mam: własny oddech, nowe miejsce, jedno drzewo za oknem, ciszę, która nie boli już tak jak wcześniej. Zaczęłam patrzeć na siebie. Taką, jaka jestem – obolałą, ale żywą. Wrażliwą. Silniejszą, niż myślałam.

Zamieniłam scrollowanie na spacer. Przesuwanie palcem – na trzymanie kubka ciepłej herbaty. Komentarze – na kilka słów w dzienniku. I wiesz co? To nie zrobiło z mojego życia cudu. Ale zaczęłam w nim być. Naprawdę. Nie tylko obserwatorką cudzych historii.

Dziś nie mam pięknego domu, mam wynajęte mieszkanie i święty spokój. Mam siebie. I nie chcę już tego przegapiać, gapiąc się w cudze życie.

Jeśli jesteś gdzieś na tej samej drodze – ściskam Cię. Jesteś wystarczająca. Już teraz.

Jeśli czujesz, że to też Twoja historia – zostaw ślad.
A może dziś zrobisz sobie dzień offline i popatrzysz?

Wcierka, która zna sekret mocnych włosów – z pokrzywy, skrzypu i goździków

Są takie dni, kiedy włosy przypominają kapryśne dziecko – raz się puszą, raz wypadają, a czasem po prostu leżą bez życia, jakby straciły sens istnienia. Zamiast szukać ratunku w kolejnej buteleczce z drogeryjnej półki, wolę sięgnąć po ziołowy arsenał babci. Bo natura nie potrzebuje marketingu – działa bez zbędnych obietnic, za to z widocznym skutkiem.

Dziś podzielę się przepisem na wcierkę, która w moim domowym zielniku ma status „niezawodnej”. To mieszanka pokrzywy, skrzypu i goździków – trzy składniki, które razem tworzą prawdziwą tarczę ochronną dla cebulek, pobudzają krążenie i stymulują wzrost. A przy okazji cudownie odświeżają skórę głowy i zostawiają delikatny, ziołowo-korzenny zapach.

Składniki:

  • 2 łyżki suszonej pokrzywy (liście)

  • 1 łyżka suszonego skrzypu polnego

  • 5–6 goździków

  • 1 szklanka wody

  • Opcjonalnie: kilka kropel olejku miętowego lub lawendowego (dla zapachu i działania antybakteryjnego)

Sposób przygotowania:

  1. Do małego garnka wsyp zioła i goździki, zalej wodą.

  2. Doprowadź do wrzenia, zmniejsz ogień i gotuj na małym ogniu przez około 10 minut.

  3. Zdejmij z ognia, przykryj i zostaw do naciągnięcia na kolejne 20 minut.

  4. Przecedź napar przez drobne sitko lub gazę.

  5. Po ostudzeniu możesz dodać kilka kropel wybranego olejku eterycznego.

  6. Przelej do butelki z atomizerem lub szklanej buteleczki – przechowuj w lodówce do 7 dni.

Jak stosować?
Wcieraj w skórę głowy codziennie lub co drugi dzień – najlepiej wieczorem, masując delikatnie opuszkami palców. Nie musisz spłukiwać. Regularność to klucz – efekty pojawią się po kilku tygodniach, ale warto poczekać.

Domowe wcierki mają w sobie coś więcej niż tylko składniki – mają intencję troski o siebie. Zamiast gonić za kolejną cud-formułą z reklamy, spróbuj tej mikstury, którą można zrobić z kilku garści ziół i szczypty cierpliwości. A potem tylko patrzeć, jak włosy odżywają, gęstnieją i błyszczą – jakby chciały podziękować za odrobinę ziołowej magii.

Jeśli spróbujesz – daj znać, jak się sprawdziła. A może masz swój własny patent na wcierkę? Ziołowa skrzynka pomysłów jest zawsze otwarta!

Czerwcowy kalendarz przetworów – co zbierać, co robić, co włożyć do słoika?

Czerwiec pachnie truskawkami, bzem i pierwszymi zbiorami z ogrodu. To czas, kiedy spiżarnia jeszcze pusta, ale już można ją zacząć napełniać. Nie czekam na "prawdziwe lato" – działam, póki owoce są w najlepszej formie. Poniżej zebrałam mój wiejski kalendarz przetworów na ten miesiąc. Może Ci się przyda?


1–15 czerwca – Truskawki na pierwszym planie

Co robię:

  • dżem truskawkowy (z sokiem z cytryny, bez żel-fixu)

  • truskawki w syropie (idealne do ryżu lub naleśników zimą)

  • przecier na szybko do zamrażarki

  • nalewka z truskawek (tradycyjna lub z nutą mięty)

Rada z mojego zeszytu:
Nie mieszaj truskawek z innymi owocami, jeśli robisz pierwszy raz dżem. Warto poczuć ich smak solo.


5–20 czerwca – Czarny bez w pełnym rozkwicie

Co robię:

  • syrop z kwiatów czarnego bzu (na zimowe przeziębienia)

  • ocet bzowy do sałatek

  • suszę kwiaty na herbatkę z lipą i miętą

Ważne:
Zbieraj kwiaty z dala od dróg, w suche dni, przed południem. Najlepiej, gdy są w pełni rozkwitu, ale jeszcze nie zaczęły brązowieć.


Cały czerwiec – Rabarbar: kwaśny bohater kuchni

Co robię:

  • kompot z wanilią

  • dżem z rabarbarem i pomarańczą

  • ciasto ucierane z rabarbarem (nie do słoika, ale do herbaty 😄)

  • syrop rabarbarowy (świetny z wodą gazowaną lub do lemoniady)

Tip z mojej kuchni:
Jeśli nie lubisz obierać rabarbaru – nie musisz. Wystarczy dobrze go umyć. Skórka dodaje pięknego koloru do przetworów.


Co jeszcze można zacząć:
  • Czereśnie – na kompot i susz

  • Mięta i melisa – suszenie na herbatki

  • Kwiaty akacji – smażone w cieście albo jako dodatek do syropów

Po przepisy zajrzyj - TUTAJ

Zrób zdjęcie swoich słoików!

Ja swoje ustawiam na parapecie i zawsze robię fotkę zanim trafią do spiżarni. To taka mała duma własnoręcznej pracy. Jeśli masz ochotę – wrzuć zdjęcie na IG i oznacz mnie: @na_mojej_wsi – chętnie podpatrzę, co u Ciebie w słoikach!

A Ty, co przetwarzasz w czerwcu?

Zostaw komentarz pod wpisem – może masz swój sekret na truskawkowy dżem albo bzową nalewkę po babci?
Może wspólnie stworzymy wiejski bank przetworów?

Czerwiec Pełen Pozytywności: 30 Dni, Które Przemienią Twoją Codzienność!

Wyobraź sobie ciepły, letni poranek, kiedy wschodzące słońce maluje delikatne pasma złota na niebie, a Ty sięgasz po swój dziennik, gotowy, by odkryć to, co najpiękniejsze w codziennych chwilach. Czerwiec niesie ze sobą nie tylko zapach lata, ale i nowe początki, energię do zmian oraz mnóstwo inspiracji. Zapraszam Cię do podróży przez 30 dni pozytywnego journalingu, które nie tylko pomogą Ci zapisać swoje marzenia i refleksje, ale również otworzą nowe pokłady mocy, kreatywności oraz wewnętrznego spokoju.

30 Pomysłów na Pozytywny Dziennik na Każdy Dzień Czerwca
  • 1 czerwca – Nowy Początek: Spisz swoje cele i marzenia na nadchodzący miesiąc. Jakie małe kroki zaprowadzą Cię do wielkich osiągnięć?

  • 2 czerwca – Moc Wdzięczności: Zanotuj trzy rzeczy, za które jesteś dziś wdzięczny/a. Zobacz, jak pozytywna energia wypełnia Twój umysł!

  • 3 czerwca – Drobne Zwycięstwa: Każde, nawet najmniejsze zwycięstwo, zasługuje na uwagę. Jakie drobne sukcesy uczyniły Twój dzień wyjątkowym?

  • 4 czerwca – Marzenia Bez Granic: Pozwól swojej wyobraźni rozkwitnąć i opisz, co chciałbyś/chciałabyś osiągnąć.

  • 5 czerwca – Sekretna Radość: Co dzisiaj sprawiło, że udało Ci się uśmiechnąć? Zapisz wszystko, co daje Ci radość.

  • 6 czerwca – Chwile Spokoju: Opowiedz, jak znajdujesz czas na relaks i ciszę w zgiełku dnia codziennego.

  • 7 czerwca – Inspiracje Natury: Spójrz za okno i zanotuj piękno otaczającej przyrody – od delikatnego szumu drzew po ciepłe promienie słońca.

  • 8 czerwca – Refleksje Tygodnia: Zastanów się, czego nauczył Cię miniony tydzień. Co się zmieniło?

  • 9 czerwca – Dźwięki, Które Leczą: Jakie utwory lub dźwięki wprowadziły Cię w dobry nastrój?

  • 10 czerwca – List do Przyszłego Ja: Napisz list do siebie, który odczytasz za kilka miesięcy.

  • 11 czerwca – Odkrywanie Pasji: Co napędza Twoje serce? Spisz swoje pasje i zastanów się, jak możesz im poświęcać więcej czasu.

  • 12 czerwca – Tajemnice Wewnętrznego Świata: Zgłęb swoje emocje i refleksje. Co kryje się za codziennym uśmiechem?

  • 13 czerwca – Celebracja Małych Przyjemności: Opisz, jak celebrujesz drobne momenty szczęścia – filiżankę ulubionej kawy, spacer w słońcu czy chwilę z dobrą książką.

  • 14 czerwca – Poranna Medytacja w Dzienniku: Znajdź kilka minut na zapisanie swoich myśli zaraz po przebudzeniu, aby rozpocząć dzień w harmonii.

  • 15 czerwca – Barwy i Smaki: Jakie kolory i smaki dominują w Twoich zmysłowych doznaniach dzisiaj?

  • 16 czerwca – Uśmiech Dnia: Co sprawiło, że dzisiejszy dzień był wyjątkowy? Zapamiętaj każdy powód do uśmiechu.

  • 17 czerwca – Wizja Przyszłości: Jakie marzenia dodają Ci skrzydeł? Zapisz swoje wizje i cele na najbliższe miesiące.

  • 18 czerwca – Wdzięczność za Bliskich: Opisz, kim są Twoi bohaterowie dnia codziennego – ludzi, którzy dodają Ci siły i wsparcia.

  • 19 czerwca – Siła Słowa: Wybierz cytat lub fragment tekstu, który dziś Cię zainspirował i napisz, dlaczego jest dla Ciebie ważny.

  • 20 czerwca – Lekcje z Porażek: Co przyniosło Ci ostatnia porażka i jak wpłynęło to na Twój rozwój?

  • 21 czerwca – Słoneczna Radość: Opisz dzisiejszy dzień pełen słońca – zarówno to dosłowne, jak i metaforyczne.

  • 22 czerwca – Odwaga w Działaniu: Co dzisiaj wymagało od Ciebie odwagi? Zapisz, jak przezwyciężyłeś/aś własne lęki.

  • 23 czerwca – Chwile Refleksji: Zanotuj momenty, które zapewniły Ci wytchnienie i spokój.

  • 24 czerwca – Nowe Cele: Jakie cele pojawiły się w Twoim sercu? Daj im szansę, zapisując je w dzienniku.

  • 25 czerwca – Sztuka Odpuszczania: Co dziś zdecydowałeś/aś się odpuścić, aby zrobić miejsce na nowe energie?

  • 26 czerwca – Troska o Siebie: Jak zadbać o siebie w natłoku obowiązków? Zapisz swoje sposoby na regenerację ciała i ducha.

  • 27 czerwca – Dziennik Przygód: Opowiedz o niespodziewanej przygodzie lub miłym zdarzeniu, które Cię zaskoczyło.

  • 28 czerwca – Odkryj Swoje Talenty: Które z Twoich umiejętności dziś zabłysły? Spisz swoje odkrycia i doznania.

  • 29 czerwca – Wspomnienia, Które Trwają: Co zapadło Ci w pamięć jako najpiękniejszy moment tego miesiąca?

  • 30 czerwca – Podsumowanie Czerwca: Cofnij się myślami przez cały miesiąc – czego się nauczyłeś/aś, co osiągnąłeś/aś i co zabierasz na kolejną drogę?

Czerwiec to czas, gdy życie pulsuje energią, a każdy dzień jest szansą na odkrycie czegoś nowego w sobie. Każdy zapis w Twoim dzienniku to nie tylko słowo, ale świadectwo Twojej wewnętrznej podróży – podróży, która uczy, inspiruje i kształtuje przyszłość. Niech te 30 inspirujących tematów stanie się Twoją mapą do odnalezienia radości w codziennych chwilach.

Wyciągnij pióro, otwórz świeży zeszyt i pozwól, aby każdy dzień czerwca przyniósł Ci nowe inspiracje oraz siłę do podejmowania wyzwań. Podziel się swoimi odkryciami w komentarzach – Twoja historia może zainspirować innych do rozpoczęcia własnej przygody z journalingiem.

Czas na kreatywność, czas na odkrywanie siebie! Miłego pisania!